Piękna karoseria, stylowe wnętrze i mocny silnik pod maską. Brzmi to jak początek wspaniałej przygody, jednak ta karoseria, wnętrze i silnik, byłyby tylko drogimi gadżetami, gdyby nie czarne, okrągłe, gumowe coś – opony.
Weźcie do ręki kolorowe czasopismo lub gazetkę promocyjną z supermarketu i dobrze się jej przyjrzyjcie. Ten kawałek papieru o wymiarach 20×30 cm to powierzchnia przylegania do nawierzchni wszystkich czterech opon nowoczesnego samochodu klasy kompaktowej, powiedzmy Toyoty Corolli, Skody Octavii, czy Seata Arony. Jak to często bywa, życie nie jest usłane różami, dlatego też nasz samochód nie jeździ tylko po super przyczepnym, gładkim jak szkło asfalcie. Nawierzchnia raz jest sucha, a innym razem mokra, raz jest zimna i pokryta cienką warstwą lodu, a innym razem nagrzana jak kurczak z piekarnika. Opona musi znieść zmieniające się warunki i zapewnić bezpieczeństwo kierowcy i pasażerom, a to nie wszystko, bo nawierzchnia może być zabłocona albo zaśnieżona, a nawet pokryta warstwą oleju i z tym wszystkim muszą sobie poradzić cztery kawałki gumy, dźwigające na sobie 1000, 1500, a nierzadko nawet 2500 kg.
Żeby nie było tak łatwo opona ma bieżnik, a w nim rowki, które służą do wyciskania spod auta wody, błota czy śniegu, by zapewnić bezpośredni kontakt z podłożem. Rowki zabierają co najmniej 1/4 powierzchni bieżnika, a przecież oprócz tego ogumienie musi być ciche i nie stawiać nadmiernych oporów toczenia, dlatego klocki bieżnika dodatkowo ponacinane są w ściśle określony sposób!
Nagle okazuje się, że zwykły „kawałek gumy” jest pokazem możliwości inżynierów i ucieleśnieniem ich tajemnej wiedzy z dziedziny fizyki, chemii i czarnej magii. I pomyśleć, że to wszystko mieści się na powierzchni równej kartce papieru!
@ copyright PANEK S.A. / strona internetowa Asearch.pl Asearch.pl